Na imię mi Marta.
Mam 25 lat. Ostatnie 2 spędziłam w pułapce śmiertelnej choroby: anoreksji. Wciąż w niej tkwię.
Towarzyszą mi cukrzyca typu 1 (od 5 roku życia), padaczka lekoodporna i niedoczynność tarczycy.
Anoreksja ma destrukcyjny wpływ na moją pamięć. Przy cukrzycy insulinozależnej może to być bardzo niebezpieczne, bo zapominam o mierzeniu cukru i podawaniu insuliny. Na razie we wszystkim pilnuje mnie mama. Przypomina o robieniu pomiarów, kilka razy dziennie (a jeśli trzeba, to nawet w nocy) wstrzykuje insulinę. Jednak mama nie będzie przy mnie zawsze. Już teraz przy zmianowym trybie pracy, ma ograniczone możliwości „zarządzania” moją cukrzycą.
Właśnie z tą chorobą wiąże się jedno z moich najtrudniejszych wspomnień.
Po raz pierwszy zasłabłam na lekcji z powodu niedocukrzenia. Gdy odzyskałam przytomność, zobaczyłam nad sobą tłum uczniów i pielęgniarkę, która powiedziała: „Odejdźcie, dzieci, bo się zarazicie”. To zdanie mam w głowie do dziś.
W 3 klasie technikum po raz pierwszy trafiłam do szpitala psychiatrycznego z powodu depresji. Leki, które przyjmowałam w trakcie kilkuletniej farmakoterapii, spowodowały, że przytyłam ponad 20 kilogramów. Nie znosiłam siebie. Widoczna nadwaga i choroba prowokowały drwiny i szykany. Do tego dochodziły problemy osobiste.
Nie chciałam tak dłużej. Postanowiłam sobie, że schudnę. Na początku tylko kilka kilogramów. Ale zaczęło mi się to podobać. Ograniczyłam jedzenie i ćwiczyłam coraz więcej… Kiedyś kochałam biegać i tańczyć, ale z czasem miałam coraz mniej siły i przestałam. Ostatnio w stanie zagrożenia życia trafiłam do szpitala. W stosunku do swojego wzrostu ważę zdecydowanie za mało.
Pragnę mieć cukrzycę pod kontrolą, aby zacząć skutecznie walczyć z anoreksją. Gdy opanuję pierwszą chorobę, chciałabym pojechać na turnus terapeutyczny dla osób z zaburzeniami odżywiania.
By tak się stało, potrzebuję pompy insulinowej z systemem całodobowego monitorowania glikemii.
Kiedy już będę zdrowa, pragnę wydać książkę o mojej walce z anoreksją oraz pójść na studia z psychodietetyki, a potem otworzyć własny gabinet i pomagać ludziom.
Proszę Was o wsparcie.
Obecnie utrzymuję się z renty i zasiłku pielęgnacyjnego. Łącznie jest to nieco ponad 1100 zł. 400 zł wynoszą miesięczne wydatki na lekarstwa, insulinę i nutridrinki, które pomagają mi odbudować wyniszczony organizm.
Będę wdzięczna za pomoc finansową oraz udostępnianie mojej zbiórki.
Aktualności
Brak aktualności